Oto Wiedźma-Anioł :)



Brak samochodu nie zwalnia od obowiązku poszerzania pluszowej kolekcji.
















Pracowo

Na weekend. Na dobry początek.























Mnie się idea podoba :)


...

...

...

...



Raz, dwa, trzy, trzy, dwa...

test




Mój palec spotkał na przykład potwora-palcożercę.















Czyli Dziunia cioteczna. Czyli poznana u Cioci.



















Dziunia z hacjendy.





Bynajmniej, zwykłe lenistwo i rozziewanie.


A oto podarowany mi pluszak, taki do postawienia na monitor. LCD.










A teraz zapieprzanko w pracy, pierwsze od czasów hotline, mam szanse wyrobić normę i podwoić premię. Nawet troszkę po godzinach zostanę, tysiak w końcu ulicą nie chodzi.
Więc w piątek odetchnę z ulgą, a potem co na być, to będzie.
Tfu, tfu, żeby nie zapeszyć :)



W Galerii Łódzkiej










Do mojej piersi się tuli.


Plus próba wyjścia przez szybę. Ciekawe o której się zmęczy.

Wysłano z telefonu komórkowego Sony Ericsson C702


Wysłano z telefonu komórkowego Sony Ericsson C702







Krystyna jest na zabiegu, robię w gacie ze strachu o nią. Powtarzam sobie, że na pewno będzie dobrze.


Przyszły tydzień jawi się jakoś tak bardzo intensywnie.
Głównie ze względu na nasze podopieczne, a szczególnie ze względu na jedną z nich. Krysia ma niestety problem z zębami (po mnie! :)) i dziąsłami. Dziąsła muszą zostać podleczone antybiotykiem, który przyjmuje bardzo opornie, oczywiście wyczuwa nawet minimalną domieszkę, która pojawia się w jedzeniu i skrzętnie dany kawałek omija. W związku z tym dzisiaj postanowiliśmy na siłę jej owy antybiotyk zaaplikować, za pomocą otrzymanej od weta strzykawki. Trwało to zaledwie 15 min., a strzykawka nie jest duża. Krysia okazała się wyjątkowo silna, jak na swoje malutkie ciałko. Potem się obraziła, zaakcentowała to, że nie jesteśmy godni jej zaufania. Ale teraz już śpi zwinięta koło moich nóg.
W czwartek po południu, po zakończeniu leczenia antybiotykiem, mamy więc się udać z Krysią do weta celem stwierdzenia, czy nadaje się już do wyrwnia zębów. Jeżeli tak, to w piątek od rana mamy ją zawieźć do weta ponownie, zostanie uśpiona i poddana sterylizacji i ekstrakcji (zębów), wszystko za jednym razem, żeby nie obciążać jej organizmu.
Wieczorem w piątek będzie już do odebrania. Oczywiście ja będę pewnie przez cały dzień robiła pod siebie ze strachu o nią. Jakoś już nie wyobrażam sobie jej braku.
Więc dwa popołudnia/wieczory spędzam w przychodni weterynaryjnej.
Do tego dochodzi kwestia odpracowania piątku, bo przecież będę musiała spóźnić się w piątek, więc pewnie w środę posiedzę godzinkę dłużej.
A w poniedziałek jeszcze wizyta u ginekologa, to już we własnym imieniu.
Ale tym całym tygodniu będzie łikend i pewność, że Krysia nie cierpi i jest zdrowa, a to jednak jest bezcenne.



Dzięki temu mogę wgrywać flash menu, dzięki temu menu aparatu może wyglądać np. tak.


Dzisiejszy dzień sponsoruje literka H, Ahhhhhhmed, the dead terrorist.



- klapka od obiektywu w telefonie - lata jak wiedeńska rozklapicha,
- radio samochodowe - krótkie maczanie w błocie pośniegowym,
- korki w mieszkaniu - z opóźnieniem rozpoczęły świętowanie Nowego Roku,
- się - parę razy, ale bez komentarza.

Komputer działa - jeszcze.



A poza tym ta wiadomość wyjaśniła wiele aspektów mojego życia.



Nieuchwytnej zabawki oczywiście.



Zabawka niepozorna, na pierwszym planie: plastikowy pasek z jakiegoś opakowania.