Krystyna odważyła się, Makasza zdębiała.



Przeszły dzisiaj do kolejnego etapu znajomości.
To znaczy: Makasza gania Krystynę (w końcu ośmieliła się wejść do pokoju), a Krystyna delikatnie miauczy poddańczo i pokornie. Czyli dzieje się to, co przewidziałam jakiś miesiąc temu i Makasza obejmuje przywództwo.
Obecnie Makasza wykminiła, że jak idę do kuchni, to Krystyna biegnie za mną (gdyż to oznacza "żryć"), więc tylko wyczekuje momentu, kiedy mała pojawi się w zasięgu wzroku i robi rajd w korytarzu za małym i zwrotnym kuperkiem Krystyny. A dzisiaj nawet odważyła się pierwszy raz samemu zapuścić do pokoju okupowanego przez Krystynę, nafukać na nią i obwąchać jej jedzenie. Krystyna schowała się pod łóżkiem i pokornie odczekała, aż Makasza odpuści.
Słowem - powoli rozpoczynamy etap drugi asymilacji nowego kota.

P.S. Krystyna ma już w zwyczaju spać na zewnątrz, to znaczy na zagłówku naszego łoża :)




I jeszcze w tym tonie:


I w końcu:



Powitanie.


Krysia wyszła po raz pierwszy przy nas spod kanapy! Ponieważ pierwszy raz jest najtrudniejszy, a dalej może być już tylko lepiej, więc po pierwszym razie był drugi i trzeci, i czwarty i kolejne. Krysia więc pierwszy raz wyszła przy nas na spacer. Makasza też coraz śmielej zagląda do pokoju. I tak przeszliśmy z etapu wzajemnego omijania się dziewczyn, do etapu spotykania i warczenia na siebie. Na razie jeszcze starają się zachować dystans, ale niedługo...